Wolfenstein New Order miał być wspaniałym powrotem do korzeni. Pełną ekspresji strzelanką ze starymi znanym rozwiązaniami jak apteczki, zbroje czy atakujące nas psy, a wszystko w nowoczesnej, pełnej fajerwerków grafice. Czy tak jest w istocie? Cóż. Od razu powiem, że to ostatnie zostało całkiem dobrze wykonane. Grafika jest bardzo ładna. Fale w oceanie wyglądają naturalnie, tekstury są ostre i pełne szczegółów, słupy wspierające sufit rozpadają się pod wpływem ostrzału, przeciwnicy są dobrze animowani, a wielkie maszyny kroczące wyglądają obco i przekonująco. Tak, graficznie Wolfenstein Nowy Porządek spełnił swoje zadanie. Co więcej przerywniki filmowe są tak wyśmienicie zrealizowane, że nie widzieliście czegoś tak wciągającego, tak świetnie zmontowanego i tak genialnie zagranego w żadnej innej grze do tej pory. To majstersztyk. Przerywniki są nie na poziomie jakieś tam telenoweli, nie na poziomie dobrego serialu nawet – to poziom wysokobudżetowej wojennej produkcji klasy A. Niniejszym oficjalnie przyznaję Wolfensteinowi pierwsze miejsce za najlepsze przerywniki filmowe!
A co z resztą? Niestety, reszta wypadła blado lub wręcz irytująco.
Zacznijmy od samego początku gry gdzie rzuceni jesteśmy w
wir akcji i często nie bardzo rozumiemy czego od nas chce nasz partner. Nie
bardzo wiemy w co mamy strzelać z wieżyczki strzelniczej samolotu, nie bardzo
wiemy jak ominąć atakującego nas stalowego psa, nie bardzo wiemy, w którą stronę
płynąć by się uratować. Słowem gra przesadza trochę z wywoływaniem w nas chaosu
wojny i powstaje z tego chaos w ogóle. Problemy z początkiem miałem nie tylko
ja, wystarczy przeczytać wątki zagubionych graczy na steamie.
Następnie, kiedy już przebrniemy przez początek okazuje się,
że sterowanie wymyślił jakiś wariat. Nie wiem jak to jest na padzie, ale na
klawiaturze mamy osobny klawisz do kucania oraz osobny klawisz do… kucania
inaczej. Ano tak. Jeden to normalne kucanie drugi trzeba przytrzymać wraz z innym
klawiszem ruchu by schować się za przeszkodą lub zza niej wychylić. W sumie
mamy zatem pięć klawiszy, z których zawsze wciskać musimy dwa na raz by
dynamicznie się chować i wychylać w grze strzelankowej. Orgia wprost
palczastości. Do tego nie należy zapominać o zwykłym kucaniu, którego używania
wraz z klawiszem chodzenia zostaliśmy tak brutalnie nauczeni w wielokrotnym
umieraniu na początku gry, gdy kazano nam uciec przed stalowym psem. Czy na
darmo powstały takie gry jak Gears of War ze swoim genialnym chowaniem się za
przeszkodami by teraz panowie ze studia Machine Games wymyślali świat na nowo?
I żeby jeszcze wymyślili dobrze, ale ta pokrętna, wielopalczasta logika jest w
stanie zabić każdą przyjemność płynącą z gry. Na szczęście wpadłem na pomysł by
to jedno, ważniejsze kucanie przypisać sobie do prawego klawisza myszy
wywalając stamtąd zupełnie nie przydatne celowanie przez muszkę i szczerbinkę.
Celowanie to, bowiem jest tak samo pozbawione sensu jak cały pomysł z dwoma kucaniami –
obraz ani o milimetr się nie przybliża, a tekstura karabinu zajmuje pół ekranu.
Nic to nie pomaga i strzelanie w ten sposób nie daje żadnej przewagi. Zatem
celowanie out a kucanie in. Z kucaniem na jednej ręce, a klawiszami kierunku na
drugiej jakoś można zjeść ten system współpracy z przeszkodami. Czy dzięki temu
Wolfenstein New Order robi się fajną dynamiczną strzelaniną? Nein.
Trzy rzeczy psują zdecydowanie zabawę.
Po pierwsze, zbieranie zbroi i naboi. Zbroje leżą
rozsiane po planszy jak grzyby w lesie. Za "połknięcie" każdego małego "hełmika" dostajemy
+5 do zbroi. Naboje też leżą jak kruszonka na cieście i zbieramy je sobie po
zabitych Niemcach na poziomie +5 - +7 za sztukę (swoją drogą wystarcza to na
pół Niemca i nabojów ciągle brakuje). Tylko, że akurat kruszonkę na cieście widać, a zbroi i nabojów w tych wypełnionych różnym śmieciem
graficznym pomieszczeniach nie. Ponadto panowie ze studia Machine Games wpadli
na kolejny oldschoolowy pomysł i by zebrać zbroję lub nabój trzeba kliknąć
klawisz zbierania. No kurcze. Ja rozumiem w grze typu RPG gdzie
przeszukujemy ciała i przekładamy rzeczy z inwentarza do inwentarza, ale w
gadżeciarskiej, traktującej realizm z przymrużeniem oka strzelance?? Nie żebym
lubił rozwiązanie, w którym wszystko samo się zbiera. Problem powstaje nie z
samego powodu użycia tego klawisza, a z POŁĄCZENIA tego pomysłu z faktem, że w
tym bałaganie graficznym, pełnym nieistotnych szczegółów naprawdę kolejnego hełmu
(+5 do zbroi) prawie nie widać. Zatem będziesz drogi czytelniku dziobał z nosem
przy ziemi jak kwoka, wytrzeszczał gały i klikał w ten cholerny klawisz zbierania. Taki
jest efekt. Ja osobiście zastosowałem technikę autofire - klikania non stop w ten
klawisz i przebiegania po planszy by zebrać to, co widoczne i to co nie
widoczne. Ale czy ja–gracz muszę własną inwencją omijać takie złe pomysły?
Po drugie strzelanie do pikseli. Niemcy strzelają na tyle
celnie i są na tyle groźni, że często walka toczy się w taki sposób, że ja
chowam się na początku jakiegoś większego pomieszczenia, a tamci z jego końca
do mnie strzelają. I ani mi na myśl nie przyjdzie podbiegać do przodu przez pół
planszy – bo dostanę kulkę i to nie jedną. W efekcie, ponieważ celowanie przez muszkę i
szczerbinkę nijak nie przybliża obrazu, strzelam głównie do kilku szarych
pikseli wyłaniających się zza jakiejś konstrukcji na końcu planszy. No przepraszam, ale to chyba nie
symulacja nowoczesnego żołnierza, tylko strzelanka w świecie
gdzie Niemcy mają wielkie maszyny kroczące w 39 roku! Chciałbym czasem postrzelać
do czegoś więcej niż szarzejące na końcu pola widzenia piksele!
Po trzecie niezidentyfikowane granaty latające. Ta technika
u przeciwników jest znana od lat. I lata temu developerzy wypracowali metody by, co
prawda rzucać w gracza granatami, ale jednocześnie by dać temu samotnemu
osobnikowi w obliczu setek wrogów jakieś szanse. Stosowane tu są: okrzyki
naszych wrogów pod tytułem „o jejku, jejku, uwaga rzuciłem granatem!!”, oraz mizerna
celność rzucających – taka by granty spadały głównie przed przeszkodą, za którą
się schowaliśmy. No cóż. Gdy ja się schowałem za drzwiami małego bunkra i
postanowiłem, wychylając się, oczyścić sobie korytarz, to po pierwsze nie
otrzymałem żadnego ostrzeżenia, po drugie zginąłem kilkanaście razy od granatu
rzuconego z daleka idealnie w małe okienko mojej celi do środka. Nie,
panowie tak się tego nie robi, naprawdę. Żeby nie być nieuczciwym -
później okazało się, że jednak czasem, ale nie zawsze Niemcy nas ostrzegają o
rzuceniu granatu. Czasami też rzucają je przed przeszkodę. Jednak dlaczego
tylko czasami? Niezmiernie rzadko wręcz? Nie mam pojęcia. To znaczy, że należy gracza
trafiać precyzyjnym lobem prosto w czoło, bo… bo tak jest zabawnie? Nie wiem, nie rozumiem, wybaczcie mi.
Efekt, jeśli wziąć te wszystkie elementy pod uwagę, jest
taki, że gra się mało przyjemnie. Strzelanie do Niemców przypomina symulację
nowoczesnego żołnierza, jest jakieś takie nadmiernie poważne i nie przystaje do
całej tej fajansiarskiej otoczki z Niemcami i mechami. Dam tej grze jeszcze szansę,
ale was ostrzegam – nie wierzcie we wszystko, co piszą internetach. Zbyt dużo pozytywnych opinii narosło wokół tej gry. Niesłusznie. Tym czasem lepiej być
ostrożnym i zagrać sobie najpierw w demo lub zobaczyć u kolegi, bo wciągająca i
bezstresowa ta zabawa wcale nie jest.
Citronian-Man
+ Grafika
+ Genialnie zmontowane i zagrane przerywniki filmowe
Negatywy:
- Zbieranie przedmiotów
- Celność AI w rzucaniu granatami
- Makabryczne sterowanie i sposób chowania się za
przeszkodami
- Brak przybliżenia gdy strzelamy przez celownik
Wymagania:
Core i7 2.6 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 1024 MB (GeForce 460 lub lepsza),
50 GB HDD, Windows 7/8 64-bit, łącze internetowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz